Yoda
 |
Wysłany:
Pią 20:42, 24 Lut 2006 Temat postu: Moskwa: koniec akcji ratowniczej, 57 ofiar |
|
pi, PAP, Tomasz Bielecki, Moskwa 23-02-2006 , ostatnia aktualizacja 24-02-2006 10:52
Co najmniej 57 zabitych, głównie Azerów, wyciągnięto wczoraj spod zawalonego dachu Rynku Basmannego w Moskwie. - Błagam, odpowiedz - szeptała przy ruinach kobieta do telefonu komórkowego. Gdy jej syn wciąż milczał, Moskwa fajerwerkami świętowała Dzień Obrońcy Ojczyzny
Ratownicy, którzy przez całą noc przeczesywali ruiny Rynku Basmannego w Moskwie, w piątek rano przerwali akcję poszukiwawczo-ratowniczą, a na rumowisko wkroczyły ekipy budowlane z ciężkim sprzętem.
Zdaniem burmistrza Moskwy Jurija Łużkowa, który osobiście kierował akcją, nie ma już praktycznie żadnych szans na ocalenie kogokolwiek. Łużkow poinformował, że rozbiórka zawalonego targowiska potrwa 4-5 dni, a na jego miejscu powstanie nowoczesne centrum handlowe.
Według Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych, czwartkowa katastrofa budowlana w Moskwie pochłonęła 57 istnień ludzkich, a 32 osoby zostały ranne.
Łużkow poinformował, że rodzinom wszystkich ofiar śmiertelnych - bez względu na ich obywatelstwo i miejsce zameldowania - wypłacone zostaną jednorazowe świadczenia w wysokości 100 tys. rubli (ok. 3,5 tys. dolarów). Władze Moskwy pokryją też koszty pogrzebów. Pomoc materialną - po 50 tys. rubli (1,75 tys. USD) - otrzymają też wszyscy ranni.
Mimo, że od katastrofy minęło już prawie 1,5 doby, nikt z przedstawicieli władz Rosji nie złożył rodzinom ofiar wyrazów współczucia, a najwyższym rangą urzędnikiem państwowym, który pofatygował się na miejsce dramatu, jest minister ds. sytuacji nadzwyczajnych Siergiej Szojgu.
Ośnieżony dach runął o godz. 5.20 czasu moskiewskiego. - Długi trzask, ciemność i nagły ogromny ból - opowiadał wczoraj jeden z ocalonych.
Wczesnym świtem w jednopiętrowej hali Rynku Basmannego przebywali tylko pracownicy tamtejszych sklepików i straganów, którzy nocowali w hali lub szykowali się już do kolejnego dnia handlu. Ilu ich tam było? - Stu, dwustu, może nawet trzystu - z upływem czasu pogłoski stawały się coraz dramatyczniejsze.
Nikt w Rosji nie potrafił ich wczoraj zdementować. Późnym wieczorem władze przerwały akcję ratunkową, bo psy ratowników nie wyczuwały już żadnych żywych ofiar. W szpitalach leżało blisko 40 rannych (w tym dwóch ratowników), a w kostnicach trwała identyfikacja 56 ciał.
Na teren hali wjechały buldożery, które odsłonią ciała pozostałych ofiar (po katastrofie katowickiej hali czekano z tym tydzień). Niektórzy rosyjscy publicyści krytykowali akcję ratowniczą, zwłaszcza że na gruzowisku wybuchł pożar. Prawdopodobnie piła mechaniczna trafiła na butlę z gazem.
- Nie chcę go oglądać. Nie chcę uwierzyć, że nie żyje! - lamentowała matka w drzwiach prowizorycznej kostnicy. Jednak jej krzyk był wyjątkiem pośród przenikliwego milczenia dziesiątek krewnych i znajomych ofiar, którzy nie odstępowali od barierek oddzielających ich od zawalonej hali.
Większość robotników z Rynku Basmannego to bowiem przybysze z Azerbejdżanu, którzy przywykli, aby w Moskwie nie rzucać się w oczy. Pracują tu nielegalnie, nie mają ważnych wiz ani wymaganego w Moskwie zameldowania. Choć często opłacają swój pobyt łapówkami dla miejscowych milicjantów, to wolą nie wchodzić w żaden kontakt z rosyjską władzą. Nie jest nawet pewne, czy wskutek strachu przed deportacją wszyscy ośmielą się zgłosić do szpitali po swoich rannych.
Kiedy zapłakani Azerowie uparcie próbowali dodzwonić się do rodaków przywalonych dachem i z cichym przerażeniem przyglądali się gruzowi wywożonemu z Rynku Basmannego, tuż obok - na ulicy Ładożskiej - moskwianie przechadzali się całymi rodzinami, korzystając z dnia wolnego od pracy z okazji święta armii.
Rosyjska Moskwa nie od razu przejęła się tragedią azerskich handlarzy.
W dziennikach TV tragedia długo przegrywała z informacjami o olimpijskim złocie dla rosyjskich biatlonistek, a moskiewski mer Jurij Łużkow - jakby pocieszając - zapewniał, że wśród zabitych jest niewielu moskwian. Dopiero wieczorem Łużkow zapowiedział wypłatę zapomóg dla wszystkich ofiar - bez względu na obywatelstwo i ich status w Moskwie.
Dlaczego dach Rynku Basmannego runął po śnieżnej nocy ze środy na czwartek? Wybudowaną w latach 70. halę zaprojektował Nodar Kanczeli - autor planów moskiewskiego basenu Transwaalparku, którego szklana kopuła runęła przed dwoma laty, grzebiąc 28 osób. W sprawie tamtej tragedii wytoczono mu - wciąż trwający - proces, a wczoraj prokuratura wezwała go na przesłuchanie w sprawie zawalonego Rynku.
- Są różne wersje przyczyn tego dramatu. Jednak za najbardziej prawdopodobną uznaję zbyt wielki ciężar śniegu na dachu - mówił wczoraj Łużkow. Gospodarze budynku przyznają, że nie zgarniali śniegu, bo strop "był odporny na tak niewielkie jego ilości". Dach Rynku był kontrolowany przed dwoma laty, a podczas inspekcji w grudniu ub.r. gospodarzom hali wytknięto tylko wady podłączeń elektrycznych grożące pożarem.
- Dach przeciekał, ale smugi zamalowano i zasłonięto kramikami z zeszytami - mówił wczoraj jeden z Azerów. Nikt nie potrafił wyjaśnić, czy skrywane niedoróbki mogły przyczynić się do wczorajszego dramatu. |
|